Tarot, czyli cyfrowa wróżka
Czy videomarketing to doskonałe narzędzie w rękach sprawnego marketingowca? Przekonajmy się o tym.
Ostatnio szukając jakiejś konkretnej, technicznej porady w google, wyszukiwarka w głównej mierze odsyłała mnie do nagrań video. Nawet nie próbowałam oglądać tych filmów ze względu na ograniczoną ilość czasu. Aby dotrzeć do rozwiązania problemu musiałabym przebrnąć przez cały film i to bez gwarancji uzyskania satysfakcjonującego rozwiązania. Od paru lat videomarketing jest ogromnie zachwalany, jak to wspaniale przyciąga uwagę , potrafi zainteresować ofertą itp. Podzielę się więc z Wami moimi spostrzeżeniami w tym temacie.
Niby videoreklama jest bardziej przekonywująca niż np. zwykła reklama. Możliwe zakładając, iż jednostki w ogóle podatne na reklamę będą podatne na każdy jej rodzaj po prostu. Osoby, do których sama się zaliczam niepodatne w praktycznie żadnym stopniu na reklamę po prostu ominą obojętnie każdą jej odmianę. To działa na takiej zasadzie, iż podświadomie myślimy, że reklamowany produkt jest po prostu bublem i dlatego musi być wspomagany reklamą. Oczywiście nie jest tak do końca, jednak zanim zdecyduję się na zakup muszę dokładnie sprawdzić produkt i opinie na jego temat /które również nie muszą być przecież rzetelne/. Na szczęście pomocne bywają fora, na których można znaleźć choć część wartościowych opinii i troszkę się nimi sugerować.
W takim razie jak to jest z videomarketingiem stosowanym przez na samych?
Jak już pisałam wcześniej, nie korzystam zazwyczaj z porad technicznych w formacie filmowym. Zdecydowanie preferuję poradniki tekstowo-obrazkowe, co nie znaczy że neguję taki sposób. Wiem że znaczna ilość osób preferuje bardziej właśnie tutoriale filmowe, z tego też względu tworzę je dla innych. Natomiast jeżeli interesuje mnie jakiś kurs czy oferta danej osoby chętnie oglądam ją na filmie, aby mniej więcej wyrobić sobie zdanie co do uczciwości, fachowości tej osoby, co również nie jest tak do końca miarodajne.
Wiem jednak dobrze, że do każdego z nas trafiają inne formy przekazu. Tak jak już wspomniałam być może, że dla większości tutorial filmowy będzie lepszym rozwiązaniem niż tekst z obrazkami. Filmowe porady są również pewną formą videomarketingu, mimo iż nie jest promowana bezpośrednio oferta. W tym przypadku osoba występująca w filmie promuje swoją wartość jako eksperta w tym co prezentuje. Ma to swoje dobre i złe strony. Te złe to oczywiście brak medialności. Miałam taki przypadek iż z chęcią korzystałam z pewnego kursu na który się zapisałam zanim nie usłyszałam i nie ujrzałam osoby, która go stworzyła. Drastyczny przypadek a jednak jakoś się zraziłam. Temat był na tyle powszechny, że szybko znalazłam inne satysfakcjonujące mnie informacje.
Ta zasada braku medialności nie działa natomiast w tematach niszowych, gdzie bardzo ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje. Pamiętam pewne zdarzenie jak kiedyś szukałam rozwiązania problemu i po dość długim poszukiwaniu trafiłam jedynie na film video i to na dodatek nie w języku polskim. Jakość była kiepska, prezentujący również niezbyt zachęcający jednak udało mi się w końcu przy pomocy tego złego jakościowo i nieciekawego video rozwiązać nurtujący problem. Byłam po prostu wniebowzięta. To są jednak rzadkie przypadki, dlatego nagrywając jakiekolwiek video nie można tego „odwalić”.
Nie każdy obdarzony jest super dykcją ale może nad tym popracować. Internet zawalony jest wręcz masą niepraktycznych, kiepskich filmów robionych w celach automarketingowych. Im więcej tym lepiej. Dlatego też kursy zawierające różne formy przekazu: poradnik, video, prezentacje, nagrania itp. są jak najbardziej trafione. Każdy może wybrać sobie tę formę jaka mu najbardziej odpowiada. Warto więc pamiętać, że videomarketing wcale nie musi przynieść większego zainteresowania ofertą a wręcz przeciwnie – może je osłabić, dlatego uważam iż z tej formy przekazu należy korzystać ostrożnie posiłkując się dodatkowymi formami.
Wspomnę również o jeszcze jednej bardzo mnie irytującej rzeczy a mianowicie o długości filmu. Jakikolwiek film instruktażowy czy poradnik dłuższy niż 20 minut działa na własną szkodę. Po 20 minutach zaczyna się błądzić myślami po prostu gdzie indziej. Owszem film do końca można oglądnąć później, ale jest to takie odkładanie na półkę i wielu po prostu tego nie uczyni. Lepiej jest tworzyć serię krótkich filmików, które pojedynczo mogą z powodzeniem zostać obejrzane jednorazowo w całości.
Ciekawe jakie macie zdanie na temat videomarketingu i jaki przekaz trafia do was najbardziej?